Kosmetyki
firmy Balea pojawiają się nie pierwszy raz. Zakochałam się w nich już kilka lat
temu, kiedy zdobycie ich było sporym wyczynem. Dziś większość żeli pod
prysznic, szamponów, odzywek możemy kupić w sklepach z Niemiecka chemią. W
związku z tym iż moja chrzestna mieszka w Niemczech, to jej przyjazdy do Polski
są niczym gwiazdka z czasków dzieciństwa. Kolorowe, wygodne opakowania,
intensywne zapachy, fajne składy i niska cena.
Nic
więcej mi do szczęścia nie potrzeba J
Wczorajszy
dzień spokojnie mogę uznać za gwiazdkę, a do domu wróciłam z torbą nowych
kosmetyków i równie wielkim uśmiechem. Od razu usiadłam do laptopa i mniej lub
bardziej udolnie rozszyfrowałam przeznaczenie produktów. Dziś upolowałam kilka
promieni słońca, dodałam błysk lampy i mogę się pochwalić nowymi zdjęciami.
Zbiór wygląda ciekawie.
Jak to ja, nie mogłam się oprzeć i od samego rana musiałam je dokładne
poprzeglądać - nałożyć maseczkę na twarz, czy posmarować się drobinkowym
sprayem. Zakochałam się w kremie, a właściwie w jego opakowaniu, które jest
prześliczne. Mam słabość do motywów lat 20' i 50'. Jak skończy mi się ten krem
to na pewno przełożę tam inny. I ja daję się ponieść wpływu marketingu, ale kto
by się nie dał widząc takie cudeńko
Gdybym tylko miała taki
zapał do pisania pracy licencjackiej… Czas pokazuje, że każdy powód do nie
pisania jest bardzo ciekawym powodem, dawno nie upiekłam tyle ciast, nie
wyszorowałam tak mieszkania. Za sobą mam dopiero pierwszy rozdział ♥♥♥
pozdrawiam
Madzia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
W związku z błędem w kodzie bloga komentarze pojawiają się pd różnymi datami.
Nie martw się - czytam wszystkie więc pisz śmiało!