Na VI semestrze ku mojej uciesze miałam przedmiot nazwany Recepturą kosmetyku.
Tych kilka wykładów i ćwiczeń znacznie zmieniło moje podejście do składu kosmetyków. Co jakiś czas w mediach pojawia się
jakieś
'kontrowersyjne' hasło. Czy to precz parabenom, czy to
SLS złem całego świata. Z doświadczenia wiem, że większość osób po kilkukrotnym przeczytaniu takich
haseł idzie tą zmanipulowaną drogą. Oczywiście są też osoby, które po usłyszeniu takich słów zajrzą tu i tam i same dojdą do tego czy jest to dla nich takie złe.
Ten przedmiot zdecydowanie zwiększył moją wiadomość działania, zachowania i zastosowania konkretnych
składników w kosmetykach znacznie się zwiększyła. Są oczywiście substancje które lubię mniej i takie które lubię bardziej. Przez stosowanie ręcznie
robionych kosmetyków, wiem które substancje mi służą, a
których moja skóra zdecydowanie nie lubi. Natomiast nie
ogarnia mnie strach, kiedy w jakimś produkcie którym lubię zobaczę zakazane słowo.
Szampon?
Każdy
z nas gdzieś w łazience ma buteleczkę z tym słowem. Czy to w języku
polskim czy każdym innym, jego znaczenie bardzo dobrze znamy. Ale czy tak na prawdę wiemy z czego się składa?
Może
zacznijmy od jego działania i przeznaczenia. W skrócie -
ma oczyścić nasze włosy z zabrudzeń i sebum. Oczywiście
producenci zapewniają nas, że ich szampon dodatkowo sprawi że
nasze włosy będą
szybciej rosły, będą
odnowione i odżywione (jak odżywić coś martwego? nie wiem).
Chcąc
wpłynąć na
ułatwienie rozczesywanie, miękkość itd. powinniśmy
zastanowić się nad
użyciem
masek/odżywek/olejów, ale nie szamponów!
Czego potrzebujemy do zrobienia szamponu? Najprostsza odpowiedź to - wody i detergentu.
Skoro
ma czyścić to
powinien zawierać w sobie substancję
powierzchniowo czynną, która zemulguje tłuszcz i pozwoli zmyć z naszych włosów, a następnie oczyści z pozostałych zabrudzeń.
Przykładowa receptura
• woda
• Sodium Laureth
Sulfate (detergent)
• Cocamidopropyl
Betaine (detergent)
• konserwant
• kwas cytrynowy (do uzyskania zamierzonego pH)
Oczywiście w składach drogeryjnych szamponów widzimy masę
przeróżnych substancji. Zaczynając
od miodu i mleka, przez przeróżne
ekstrakty i wyciągi, po oleje i silikony. Lecz uwzględniając
ilość
substancji zapisanych przed nimi, możemy wnioskować że
ich ilość to
zazwyczaj 0,01-3% wszystkich substancji. Czy tak duuuża
ilość odżywi
nasze włosy (martwe włosy)? Chyba nie jest trudno odpowiedzieć
sobie na to pytanie. Oczywiście są produkty, w których ilość tych substancji jest znacznie większa, przez co mają one możliwość działania.
Unikać SLS i SLES, czy nie unikać. Oto jest pytanie?
Obecność tych substancji w szamponie zapewni nam dobre umycie włosów jak i skóry głowy. Lecz nadmiernie stosowanie substancji zawierające
detergenty mogą wpłynąć na
zaburzenia warstwy lipidowej skóry i ją przesuszyć, mogą mieć również wpływ na nadmierne wytwarzanie łoju, by
uzupełnić
warstwę
lipidową.
Wszystkie substancje mają swoje dobre i złe działanie. Lecz to my musimy znaleźć złoty środek. Jeśli
od zawsze używałyśmy
szampony zwierające SLS to musimy nagle się
ich bać.
Lecz jeśli
skóra głowy jest przesuszona, swędząca, łuszczy się, to może warto spróbować szamponów bez SLS. Albo używać
szamponu z SLS raz w tygodniu by dokładnie oczyścić skórę głowy jak i włosy, a w pozostałe dni używać
delikatniejszego szamponu.
Reasumując!
Z czego głównie składa się szampon? Z wody i
substancji powierzchniowo czynnej. Co do szamponu dodają producenci?
Wszystko. Na pytanie jaki jest tego sens musicie odpowiedzieć sobie sami. (Oczywiście uwzględniając iż celem
używania szamponu jest mycie włosów, a do zmiękczania, ułatwiania rozczesywania
itd. używamy innych produktów).
pozdrawiam
Maddzik ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
W związku z błędem w kodzie bloga komentarze pojawiają się pd różnymi datami.
Nie martw się - czytam wszystkie więc pisz śmiało!