Dzień jak każdy inny, południe, mgła na dworze, ciemno, zimno, mokro. Nikomu nie chce się z domu wychodzić więc się nawet nie dziwię że w pracy brak ruchu. Korzystając z długiej chwili możliwości nic nie robienia chciałam Wam zrecenzować działanie pewnego beżowo-białego proszku. Jakiś czas temu korzystając z rozbiórki kosmetyków na Wizażu kupiłam kilka hmm półproduktów z sklepu http://www.zrobsobiekrem.pl a dzisiaj zrecenzuję wam coś cudownego, co mnie uratowało, a mianowicie stężony ekstrakt z aloesu.
1 gram ekstraktu z aloesu zatężonego 200-krotnie kosztuje 5,95zł
Opakowanie to biały szczelnie zamknięty pojemniczek, a ekstrakt jest w postaci biało-beżowego proszku.
Wydawało mi się kupując że ten 1 gram że będzie to bardzo, bardzo mało, a w rzeczywistości okazało się, że jest to około łyżeczki do kawy czyli dość spora ilość biorąc pod uwagę jak mało tego proszku potrzebujemy ze względu na bardzo mocne zatężenie które jest aż 200-krotne.
Kilka razy dziennie smarowałam powstałym kremem zaczerwienione miejsca i o dziwno na prawdę działa, a już bałam się, że będę skazana na użycie bardzo mocno kryjącego podkładu, a nie za bardzo takie lubię.
Specjalnie zrobiłam kremu bardzo małą ilość ok 2ml (w 3ml pojemniczku) by wykorzystać go w ciągu kilku dni i był świeży.
Polecam każdemu kto ma problemu skórne, albo np. jak moja siostra obgryza skórki - pomaga łagodzić i przyśpiesza gojenie, ile ludzi tyle zastosowań.
Coraz bardziej przekonuję się do naturalnych wyciągów, ekstraktów i olejków. Jutro korzystając z wolnego dnia mam zamiar przetestować hydrolizat kreatyny, mam nadzieję że będę równie zadowolona jak z ekstraktu.
Opis produktu:
1 gram ekstraktu z aloesu zatężonego 200-krotnie kosztuje 5,95zł
Opakowanie to biały szczelnie zamknięty pojemniczek, a ekstrakt jest w postaci biało-beżowego proszku.
Wydawało mi się kupując że ten 1 gram że będzie to bardzo, bardzo mało, a w rzeczywistości okazało się, że jest to około łyżeczki do kawy czyli dość spora ilość biorąc pod uwagę jak mało tego proszku potrzebujemy ze względu na bardzo mocne zatężenie które jest aż 200-krotne.
Akcja - reakcja:
Moja skóra postanowiła zrobić mi psikusa, dobrze wiedząc że mam plany na weekend i dobrze by było, gdybym ładnie wyglądała, ale stwierdziłam, że tak łatwo się nie poddam i postanowiłam wykorzystać wspomniany wcześniej proszek.
Do małego zakręcanego pojemniczka przełożyłam około łyżeczki kremu do twarzy, bardzo delikatnego, lekko nawilżającego (też z ekstraktami z aloesu o czym zorientowałam się później) i dodałam bardzo małą ilość sproszkowanego ekstraktu (nawet nie wiem jak ją opisać, bo to była mniej więcej mała szczypta).Kilka razy dziennie smarowałam powstałym kremem zaczerwienione miejsca i o dziwno na prawdę działa, a już bałam się, że będę skazana na użycie bardzo mocno kryjącego podkładu, a nie za bardzo takie lubię.
Specjalnie zrobiłam kremu bardzo małą ilość ok 2ml (w 3ml pojemniczku) by wykorzystać go w ciągu kilku dni i był świeży.
Takie moje osobiste podsumowanie:
Coraz bardziej przekonuję się do naturalnych wyciągów, ekstraktów i olejków. Jutro korzystając z wolnego dnia mam zamiar przetestować hydrolizat kreatyny, mam nadzieję że będę równie zadowolona jak z ekstraktu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
W związku z błędem w kodzie bloga komentarze pojawiają się pd różnymi datami.
Nie martw się - czytam wszystkie więc pisz śmiało!